Historię pierwszego znaczka pocztowego powinien znać każdy zaawansowany jak i początkujący filatelista.

Zdjęcie pierwszego znaczka pocztowego Black Penny

Już zużyto kilka kubłów atramentu pisząc o historii pierwszego znaczka pocztowego, a przede wszystkim o dykteryjce mówiącej o dziewczynce. Nie przyjęła ona listu jaki to miało związek z refleksjami Rowlanda Hilla?

Sprawdź sam!
Pragnę tu te zagadnienia oświetlić trochę z innej strony. Na wstępie kilka ciekawostek z historii poczty  w różnych częściach świata. Już jeden z historyków bizantyjskich twierdził, że w XV wieku, w Turcji wychowywano kurierów. Przeznaczonych do przenoszenia wiadomości z Seraju do Pałacu Sułtańskiego. Chcieli żeby byli szybsi, bardziej wytrwali i odporni na trudy drogi. Wycinano im więc śledzionę.

Kurierzy tatarscy jeździli w pasach obszytych dzwoneczkami chyba dlatego, by na stacji pocztowej słyszano ich przybycie i żeby można było przygotować do jak najszybszej zamiany koni.

W Peru specjalni wysłannicy noszeni byli na plecach ludzkich, a tragarze ci byli prawie równie szybcy jak konie.

W Meksyku natomiast uczono kurierów tekstów na pamięć i musieli oni, recytować jak na lekcjach wiersze..

Ale wrócimy do znaczków…

Trzeba historię powstania znaczka pocztowego jego koncepcji zacząć od etykietek Port payu Jean Jacque Renouad de Villayer. Bezsprzecznie były prekursorami znaczków. Wprowadzone w Paryżu w 1653 roku nosiły napis „Port paye le… jour de…l’anmil six cent ciquante..” resztę wypełniał nadawca. Ta etykietka powinna była być dołączona do listu tak, by przy odbiorze przesyłki można było ten dowód opłaty odłączyć. Stąd oryginałów ich nie znamy, a wygląd zewnętrzny odtwarzany jest z opisów.

W 1819 roku poczty Królestwa Sardynii wydały tzw. cavallini luv inaczej zwane cavalotti, których znamy dwa nakłady. Cavallini były to arkusze papieru z wydrukowanym znakiem stemplowym. Którego regulamin oraz produkcja przewidywały że korespondencja stanie się dużo prostsza i szybsza. Ale cóż to było naprawdę? Było to coś w rodzaju blankietu stemplowanego, jakiego jeszcze używa się we Francji do podań podlegającej opłacie skarbowej. Rysunek wydawany był identyczny w trzech wartościach, goniec konny bardzo skąpo ubrany. Różnica polegała na tym, że wartością nominalna miała na ramce oklejającej rysunek. I tak dla wartości 15 centów była okrągła, dla 25 centów – owalna i dla 50 centów – ośmiokątna.

Pierwszy nakład Cavallini straczył tylko na rok. Drugi nakład z 1820 roku tym razem ostateczny, był zapowiedziany Manifestem „Prześwietnej Izby Rachunkowej”.

Ten drugi nakład wyniósł 500 000 arkuszy. Do nakładu tego użyto specjalnego, wysoko gatunkowego papieru, który zgodnie z artykułem 5 Manifestu posiadał znak wodny. W kształcie dużego koła, z wyrysowanym orłem w koronie królewskiej, mający na pierwsi krzyż Sabaudii. Cavallini był w obiegu przez 16 lat do 1836 roku. W chwili wycofania ich z obiegu pozostało około 50 tysięcy arkuszy. Opłaty uiszczał nadawca, a używane były przede wszystkim przez domy handlowe i duchowieństwo.

Należy również wspomnieć o kopertach australijskich, używanych w Sydney ze znaczkami bliźniaczymi, które znane są tylko z instrukcji.

W 1823 roku Szwecja odrzuciła projekt porucznika Curry-Gabriel de Traffenberg, który może nawet bezwiednie kopiował ideę Cavalinni.

W 1833 roku Anglik James Chalmers, z zawodu drukarz i księgarz, osobiście wydrukował winietki, które były najbliższe tego co wkrótce potem stworzył sir Rownland Hill. Projekt ten jednak nie został zaakceptowany. Podobieństwo tych winietek do późniejszego pomysłu Hilla zrodziło spór między sukcesorami Chalmersa a Hillem.




We Francji Piron w 1838 roku wychodząc z założenia, że taryfa pocztowa jest uwarunkowaną wagą i odległością. Propagował gorąco uważanie całej serii kasowników okrągłych. Okazało się, żeby zaspokoić wszystkie potrzeby taryfowe musiałoby ich być 36 sztuk. W tym też mniej więcej okresie był poborca Pocztowy Grasset zaproponował wprowadzenie kopert ofrankowanych wydrukowaną opłatą pocztową. Którą w zależności od wagi i odległości trzeba było opłacać. Miał być na niej wydrukowany emblemat służby pocztowej Merkury niosący list.

Nie można też pominąć projektu opasek ze znakiem pocztowym, zwanego free Charles Whitinga. Które miały być uważne za doręczenia rękopisów i druków na terenie Anglii. Również nie można nie wziąć pod uwagę pomysłu Charlesa Knighta czy też Samuela Forrestera, który proponował sprzedaż papieru listowego ostemplowanego nitkowaniem podczas fabrykacji.

Powyższe wiadomości nie byłyby kompletne, gdybym nie wspomniał o Jugosłowianinie Lorenzu Kosir, rachmistrzu z Wiednia, który podobno już w 1935 roku omawiał swój pomysł. Bardzo zbliżony do pomysłu Hilla. W Anglii za pośrednictwem anglika Galwaya, a wobec jego odrzucenia, przedłożył swój projekt władzom austriackim w 1836 roku gdzie również nie został zrealizowany.

Największym mankamentem tych wszystkich pomysłów było że trzeba było być bogatym, żeby wysyłać i otrzymywać korespondencję.

Dla przykładu: list z Irlandii do Londynu kosztował 1 szylinga i 2 pensy, a taryfa w miarę odległości wzrastała. I właśnie idea jednej taryfy utorowała sobie drogę. Bowiem samym celem nie było tylko obniżenie taryfy, ale przede wszystkim ułatwienie samej obsługi pocztowej. Każdy zapyta jak do tego doszło?< Otóż jest regułą, że wielkie odkrycia tłumaczą się mniej lub więcej romantyczną anegdotą. Filatelia nie jest wyjątkiem, która potwierdza tą regułę. Jak jajko Kolumba, jabłko Newtona czy słynna Eureka Archimedesa. Tak i filatelia ma swą opowieść o narodzinach znaczka. Jest to znana historyjka ala Dickens, do której autentyczności są różne. Zdania podzielone i która sam sir R. Hill w swych pamiętnikach dementuje.