Znaczki poczmistrzów to temat który dzisiaj wam zaserwuje. Wspominaliśmy już, iż powstaniu pewnych znaczków towarzyszyły często niezwykłe i po dziś dzień nie całkiem wyjaśnione okoliczności.
Mianem tym określamy znaczki wydawane przez poszczególnych naczelników urzędów pocztowych, szczególnie w USA i na Bermudach. Można przytoczyć wiele przykładów tego typu znaczków. Ograniczymy się jednak do bardziej znamiennych znaczących w dziejach filatelistyki.
Kiedy w 1840 roku Wielka Brytania wydała pierwsze znaczki, stosunkowo szybko znalazła licznych naśladowców. Do nich należały również Stany Zjednoczone. Kongres podjął w 1845 roku postanowienie o wprowadzeniu znaczków pocztowych. Jednakże jego realizacja nastąpiła dopiero w dwa lata później. Tymczasem zaś lukę tę wypełniły znaczki poczmistrzów wydawane w poszczególnych miastach USA. Który z poczmistrzów pierwszy uległ pokusie produkcji? Zastosowania znaczków pocztowych w jakich nastąpiło to okolicznościach? Trudno było by to dziś ustalić. Wykonywano je różnymi, na ogół prymitywnymi sposobami druk. Często nawet na kawałkach papieru składano odręczne podpisy lub faksymilie poczmistrzów. Wpisywano ręcznie wartość nominalną.
Nie znamy wszystkich twórców tych znaczków, gdyż nazwiska ich uległy zapomnieniu. Nie wiemy również, ile ich wydano. Jakie miały rozmaite odmian oraz ile ich było. Należy jednak przypuszczać, że wskutek prymitywnej techniki wytwarzania musiały się między sobą poważnie różnić. Znaczki poczmistrzów pozostawały w obiegu około dwóch lat. Do momentu pojawienia się oficjalnych znaczków państwowych, a więc do 1847 roku. Mimo to o wielu z nich dowiedziano się dopiero pod koniec XIX wieku wiele zaś uległo całkowitemu zniszczeniu. Nietrudno się więc domyślić, że są to jedne z najcenniejszych znaczków świata osiągające dziś setki tysięcy dolarów.
Autentyczne egzemplarze tych znaczków zachowały się przede wszystkim na oryginalnych listach, co znacznie podnosi ich wartość. Znane są co prawda również nowodruki niektórych znaczków poczmistrzów. Stanowią one jednak produkt filatelistycznej spekulacji i nie przedstawiają poważniejszej wartości.
Na pierwszym miejscu wymienimy tu znaczki poczmistrza z Aleksandrii w stanie Wirginia i poczmistrza Jamesa M. Buchanana z Baltimore w stanie Maryland. Z obu tych wydań dotrwało do naszych dni zaledwie siedem pojedynczych egzemplarzy na oryginalnych listach. Szczególnie cenny jest tak zwany „Niebieski Chłopiec”, znaczek o wartości 5 centów z Aleksandrii. Przyjęto takie określenie ze względu na jego niebieskawy kolor papieru. Według wszelkich danych zachował się tylko jeden egzemplarz tego znaczka. Po dziś dzień nie wiadomo, kto właściwie wydał znaczki w miejscowości Boscawen w stanie New Hampshire. Niektórzy historycy filatelistyki sądzą, iż twórcą znaczka z Boscawenu był poczmistrz Webster.

Do równie cennych należą znaczki poczmistrzów z Brattleboro w stanie Vermont. Lockportu w stanie Nowy Jork, Millbury w stanie Massachusetts. Nowy York Providence na Rhode Island, Saint Louis w stanie Missouri. New Haven w stanie Connecticut oraz Annapolis w stanie Maryland.
Na równi z powyższymi znaczkami do „białych kruków” należą znaczki poczmistrzów z okresu wojny domowej między Północą a Południem ( 1861-1965). W owych czasach znaczki był drukowane w miastach uprzemysłowionej Północy. Z chwilą więc wybuchu wojny przestano je dostarczać do południowych stanów. Bardzo zacofanych pod względem przemysłowym. Wtedy to właśnie powtórzono doświadczenie z lat 1845- 1847 roku. W 1861 roku w wielu miastach ukazywały się znaczki miejscowych poczmistrzów. Podobnie jak i ich poprzednicy wykonywane były prymitywnie, przeważnie
typograficznym
litograficznym
sposobem druku. Niektóre z nich np. znaczki z Grove Hill, odciskano na papierze z przygotowanych w tym celu drewnianych matryc.
Z uwagi na zawieruchę wojenną z tych znaczków pozostały nieliczne egzemplarze. Chociaż wszystkie one wydane były na początku wojny. Nie wszystkie miały jednakowy czas obiegu. Poczta na Południu kursowała bowiem bardzo nieregularnie. W miarę postępu działań wojennych i oblężenia wielu miast całkowi. Brak papieru, farby drukarskiej i współpracowników. Spowodowały że gazety musiały zawiesić działalność w chwili rozpoczęcia oblężenia. Druty telegraficzne milczały. Służby pocztowej nie było.
Tak charakteryzuje powstałą sytuację Margaret Mitchell w słynnej powieści. „Przeminęło z wiatrem, poświęconej między innymi dziejom walki Południa z Północą. Dodajmy od siebie, że nie wszystko „przeminęło z wiatrem””. Znaczki bowiem owych dni stanowiąc trwały dokument tamtych czasów. Jeszcze raz potwierdza się znana prawda, iż znaczki są żywym i wiernym zwierciadłem życia. Na kartach wspomnianej powieści raz po raz pojawiają się nazwy miast, w których wydawano najcenniejsze obecnie znaczki świata. Oto one: Ateny i Macon w stanie Goergia; Baton Rouge; Lebanon i Nowy Orlean w Luizjanie; Beaumont, Galveston, Goliad, Gonzales, Helena, Independence i Wiktoria w Teksasie; ; Charleston,, Grennville, Grove Hill, Livingston, Mobile i Union Town w Alabamie; Charleston, Spartanburg i Unioville w Karolinie Południowej; Danville, mory, Fredericksburg, Greenwood, Jestersville, Lynchburg, Marion, Petersburg, Pittsylvania Court House, Pleasant Shade i Salem w Wirginii; Konxville, Memphis, Nashville, Rheatown i Telico Plains w Tennsessee; Lenoir W Karolinie Północnej i Nowa Smyrna na Florydzie.
Ogółem wydano w tych miastach przeszło 90 różnego typu znaczków, każdy z nich kryje tajemnice dawno minionych dni.
W 1936 i 1958 roku w kolonii brytyjskiej na Bermudach. Wydano znaczki (Yvert nr 98 i 156) z malowniczym domem. W którym żył i pracował w połowie ubiegłego stulecie Williama Bennet Perot.

Poczmistrza Hamlitonu – stolicy tego kraju. poczmistrzów nie narzekał na przeciążenie obowiązkami. Często zamykał urząd pocztowy ze względu na brak klientów. Wiodąc żywot spokojny, monotonny. Życie Perota stanowi zresztą przykład, jak niekiedy lenistwo prowadzić może do owocnej inicjatywy. Łącząc przyjemne z pożytecznym Perot dla swojej klientów. Umieścił na budynku urzędu pocztowego skrzynkę, do której należało wrzucać listy wraz z jednopensową opłatą. Kiedy poczta była zamknięta. Po pewnym czasie okazało się, że w skrzynce było więcej listów niż jednopensówek.
Zaniepokojny tym stanem rzeczy, Perot szukał stosowanego wyjścia ze stworzonej przez siebie sytuacji. Ale „wiedzą sąsiedzi, jak kto siedzi”. Jeden ze znajomych poradził mu więc, aby wprowadził znaczki jako opłatę za listy. Od tej chwili każdy wrzucony do skrzynki list bez takiego znaczka byłby nieważny i nie podlegałbym usługom pocztowym. Ta zbawienna rada przypadłą poczmistrzowi wielce do gustu. Nie namyślając się długo Perot usunął z kasownika pocztowego nazwę miesiąca i datę dnia. Pozostawiając tylko rok, nazwę miasta i kraju.
Tak spreparowany kasownik posłużył mu do produkcji własnych znaczków, które odbijał na kawałkach papieru wpisując odręcznie wartości „One Penny” oraz swój podpis. W taki oto sposób powstał w 1848 roku pierwsze znaczki Bermudów.


Perot sprzedał je w latach 1848- 1856. Znane są dwie zasadnicze odmiany tych znaczków, jedne bowiem podpisywał czarnym, inne zaś czerwonym atramentem. Kolory zaś papieru bywają różne. Mimo iż znaczki te stosował Perot przez kilka lat. Filateliści dowiedzieli się o nich dopiero kilkadziesiąt lat później. Co więcej, zachowało się ich jednie kilka sztuk na autentycznych listach. Dziś osiągają one ceny wielu tysięcy dolarów. Mimo to każdy z filatelistów może stosunkowo łatwo zdobyć „znaczki Perota”. w 1948 roku bowiem poczta Bermudów dla uczczenia 100-lecia jego znaczków wydała serię (3 znaczki) przedstawiające dawne oryginały. Nie przypuszczał chyba skromny poczmistrz z Hamiltonu, że na trwałę wejdzie do historii poczty i filatelistyki.
Ale dzieje mówią nam o różnych formach „uwiecznienia się w historii”. Efezyjczyk Herostrates podpalił w 356 r.p.n.e słynną świątynię Artemidy tylko po to, aby uwiecznić swe imię. Skoro zaś mówimy o poczmistrzach, to warto wspomnieć i takich, którym nieobce był Herostratesowe ambicje. I oni wydawali znaczki, ale w żadnym przypadku nie wolno ich utożsamiać ze znaczkami Perota lub ze znaczkami amerykańskich poczmistrzów.
W pierwszym rzędzie wymienić tu należy poczmistrza z Nowego Brunszwiku Charlesa Connella. Był to rok 1860 – Nowy Brunszwik był wówczas kolonią brytyjską. Obecnie jedna z prowincji Kanady nad Zatoką Świętego Wawrzyńca. Zgodnie z potrzebami poczty Connell zamówił w drukarni nową serię składającą się z 6 znaczków. I oto po dostarczeniu ich z drukarni okazało się, że na 5-centowym znaczku zamiast podobizny królowej Wiktorii. Widniał portret samego poczmistrza z Nowego Brunszwiku! Odebrano to z obrażę majestatu królewskiego, a końcowym efektem skandalu zmuszony był. Zapłacić za druk swoich znaczków oraz wykupić cały wielotysięczny nakład! Na miejsce zaś znaczka z poczmistrzem wydrukowano nowy z portretem królowej Wiktorii.
O dalszych losach znaczków Connella krążą rozmaite wersje. Jedni twierdzą, że Connell rozniecił ognisko i spalił wszystkie znaczki. Drudzy utrzymują wersję, że wręczał je biednym podczas obiadów. Jakie urządzał w ramach filantropijnej pomocy innym. Wreszcie reszta uważa ,że część tych znaczków otrzymała w spadku jego córka i rozdała swym przyjaciołom i znajomym. Jedno jest pewne – dziś znaczki Connella należą do rzadkości.
Zmarły w 1945 roku prezydent USA, Franklin Delano Roosevelt, znany był z wielkiej namiętności i pasji w kolekcjonowaniu znaczków pocztowych. Swój zbiór zwykle określał mianem rupieci. Te rupiecie zostały sprzedane po śmierci Prezydenta za około 200 tysięcy dolarów. Zdarzało się nawet, że ambasadorowie obcych państw akredytowani w Waszyngtonie wyczekiwali na audiencję. Gdyż prezydent akurat rozmawiał z kimś o filatelistyce lub przeglądał znaczki. Zapominając o bożym świecie. Wiedząc o tej wielkiej namiętności prezydenta jeden z poczmistrzów generalnych dostarczał Roosveltowie arkusze lub pojedyncze znaczki Stanów Zjednoczonych z niezwykle rzadkimi usterkami i błędami. Po pewnym czasie okazało się, że szanowany poczmistrz pilnował, aby je specjalnie w tym celu fabrykowano. Fortuna się kołem toczy… i ten poczmistrz stracił posadę.
Jakże niewinne wydają się jednak powyższe przypadki w porównaniu z „twórczymi zapędami” i spekulacyjnymi wydaniami eks-króla Egiptu, Faruka. Znanego również ze skandalicznego handlu fałszywymi znaczkami, lub byłego Dyktatora Haiti, F. Duvaliera. Pragnąc uwiecznić swe panowanie dyktator ów uciekał się nie tylko do krwawych metod policyjnych. Wydawał również specjalne znaczki ze swoim portretem. W 1969 roku wydał taki znaczek o wartości 30 gourdów w nakładzie 44 tysięcy. Wykonany on został z dukatowego złota w jednej z firm szwajcarskich. Otrzymać go można było na ozdobnej karcie i do tego z autografem dyktatora… po uprzednim wpłaceniu do jego kasy 20 dolarów. Jaki pan taki kraj. Z filatelistyką nie miało to nic jednak wspólnego. Na dziś już kończy z wyczynami poczmistrzów. Zapraszam do moich kolejnych wpisów.
Tutaj można sprawdzić słowo na naszej kochanej wikipedi Poczmistrz